Łukasz Madej: Zmiana standardów przetargowych od dawna jest w Polsce potrzebna. Jak wpłynie na realizację inwestycji drogowych?

Rafał Bałdys: Zmiana standardów prowadzenia przetargów jest absolutnie konieczna. Wynika to z naszych badań, ale są to także konkluzje Urzędu Zamówień Publicznych. Coraz bardziej oczywiste dla wszystkich staje się, że system zamówień publicznych nie składa się tylko z samej ustawy PZP (Prawo zamówień publicznych - przyp.), ale równie ważnej praktyki jej stosowania. Do tej pory, mimo iż ustawa PZP ma już ponad 12 lat, nie udało się wypracować mechanizmów kształtujących taką praktykę. Problem nie dotyczy oczywiście jedynie budownictwa drogowego, choć budownictwo obok informatyki i innych specjalistycznych zamówień najbardziej cierpi z powodu braku standardowych rozwiązań praktycznych. Kiedy mówimy o standaryzacji rozwiązań, należy mieć w pierwszej kolejności na myśli dokonanie spójności we wzorach kontraktów oraz sposobów pozacenowych metod oceny ofert. Wbrew pozorom, nie jest to zadanie trywialne, wypracowanie wspólnego stanowiska wykonawców i zamawiających jest czasochłonne i wymaga uwzględnienia racji stron. Czasami są to wielogodzinne debaty wokół problemów, o których strony wcześniej nie miały pojęcia. Tworzenie dobrych praktyk na drodze dyskusji to jedynie słuszny kierunek. Z tej drogi nie będzie odwrotu.

Ł.M.: W nowej formule będzie m.in. punktowane zatrudnianie pracowników na etat. To dobre rozwiązanie dla samych firm?

R.B.: Trudno jednoznacznie ocenić, czy to dobra decyzja, ponieważ zależy to od skali zamówienia i jego charakteru. Jeżeli warunek stosowany będzie rozważnie, pomoże to podmiotom, które podejmują wysiłek wspierania trwałych form zatrudnienia. Najbardziej rozsądnym rozwiązaniem wydaje się, aby wymóg ten dotyczył generalnego wykonawcy, który równocześnie będzie miał obowiązek wykonania minimalnej wielkości robót własnymi siłami. Największą zaletą wprowadzonych wymagań jest ograniczenie udziału w rynku firm, które nie posiadają własnego potencjału i polegają wyłącznie na podwykonawcach. Należy oczekiwać ograniczenia tej patologii.

Ł.M.: Jak oceni Pan fakt, że teraz przetargi będą jednostopniowe, zrezygnowano z prekwalifikacji. Do tej pory był to duży kłopot?

R.B.: To ani dobra, ani zła decyzja. Rozumiem motywację inwestora, za którą przemawia statystyka długości trwania postępowań, a tak przemawia zdecydowanie na korzyść przetargu nieograniczonego – procedura jest zdecydowanie krótsza. Ta statystyka jest oczywiście myląca, bowiem powszechna praktyką np. GDDKiA (Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad - przyp.) było przekazywanie właściwej dokumentacji wykonawcom (SIWZ - specyfikacja istotnych warunków zamówienia - przyp.) wiele miesięcy po dokonaniu prekwalifikacji. To wydłużało procesy przetargowe i przetargi trwające ponad rok nie należały do rzadkości. Przetargi ograniczone mają swoje zalety, jednak wadliwa praktyka ich stosowania wypaczyła tę metodę w taki sposób, że w efekcie jest równie nieefektywna jak przetarg nieograniczony. Główną różnicą pomiędzy tymi dwoma trybami postępowania jest to, że w przetargu ograniczonym świadomy inwestor dopuszcza do złożenia ofert wąskie grono podmiotów, aby wysiłek komisji przetargowej mógł skupić się na wnikliwym przeanalizowaniu 3-4 ofert. Jeżeli do złożenia ofert dopuszcza się 20 i więcej firm, stosowanie tego trybu traci jakikolwiek sens. Tu oczywiście dotykamy również problemu, w jaki sposób komisja przetargowa analizuje złożone oferty wykonawców. W polskiej rzeczywistości ogranicza się to tylko do badania rażąco niskiej ceny, a nie faktycznej fachowej oceny oferty wykonawcy. Ale to już temat na oddzielną opowieść.

Ł.M.: Wynik przetargu jedynie w 60% będzie zależeć od zaoferowanej kwoty. Jakie więc inne kryteria zyskają na wartości?

R.B.: Zapisy dotyczące pozacenowych kryteriów oceny ofert znajdują się w ustawie PZP od początku jej istnienia, od 2004 r. Dotychczas nie stosowano ich prawie wcale, dopiero w ostatnim czasie, i to w efekcie zapisanych zmian w prawie PZP, nałożono na zamawiających sztywny wymóg stosowania kryteriów pozacenowych z wagą min. 40%. W ocenie naszej organizacji taki sztywny podział to błąd i na etapie prac legislacyjnych próbowaliśmy zablokować takie rozwiązanie. Zamawiający powinni mieć dowolność w określaniu wag tych kryteriów, są bowiem zamówienia, dla których cena jako wyłączne kryterium wyboru jest wręcz pożądane. Sztywne rozwiązanie sprawiło, że wielu zamawiających sztucznie wymyśla te pozacenowe kryteria, tak aby pozostać w zgodzie z samą ustawą, mając pełną świadomość, że ich znaczenie dla porównania ofert jest całkowicie bez znaczenia. Wystarczy przeanalizować dowolne zamówienie na roboty, żeby stwierdzić, że wszyscy wykonawcy otrzymują maksymalną liczbę punktów za pozacenowe kryteria. W efekcie o wyborze oferty znowu decyduje najniższa cena. Zagadnienie pozacenowych kryteriów jest nietrywialne. W ramach naszej organizacji prowadzimy badania, które dostarczą wiedzy nt. najbardziej efektywnych pozacenowych kryteriów. Te badania będą dla nas podstawą do rekomendowania całego katalogu pozacenowych kryteriów, które mogliby stosować zamawiający.

Ł.M.: Polski Związek Pracodawców Budownictwa miał przedstawicieli w Radzie Ekspertów przy Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa. Państwa postulaty zostały spełnione?

R.B.: Jestem członkiem Rady Ekspertów i nieodpowiedzialnym byłoby podsumowywanie efektów prac na tym etapie. Biorąc pod uwagę, że nigdy wcześniej strona wykonawców nie miała okazji rozmawiać bezpośrednio z zamawiającym pod auspicjami MIB, trzeba pamiętać, że są całe katalogi obszarów problemowych. Rada Ekspertów jest tylko zalążkową strukturą do powołania Narodowego Forum Kontraktowego, czyli stałego ciała konsultacyjnego, którego celem będzie praca nad standardami, praktykami i stałe ich ulepszanie.

Przeczytaj także: Tomasz Poręba: Via Carpathia pozwoli przyciągnąć wiele inwestycji